Następnego dnia, tuż po treningu zadzwoniłam do Angie i wszystko jej opowiedziałam. Trochę się zdenerwowała, kiedy dowiedziała się o tym, że bez jej wiedzy dałam jej numer Mario. Na szczęście wybaczyła mi to, gdy go jej opisałam. Zdawała się być zachwycona.
- Będę czekać z niecierpliwością na jego telefon - rzekła z przejęciem
- Nie nakręcaj się tak. Najpierw musi się odważyć - odparłam
- Chyba nie będzie kazał mi długo czekać!
- Miejmy nadzieję - zaśmiałam się i zakończyłam rozmowę
Z kuchni dobiegł mnie głos Wiki.
- Co ty jej tak pomagasz? - zapytała - Przecież jest piękna, zdolna .. Faceci powinni pchać się do niej drzwiami i oknami ...
- Daj jej już spokój! Ciągle się jej czepiasz! - zauważyłam i poszłam do salonu.
Wiki postanowiła chyba nie drążyć tematu, bo zapytała o Łukasza.
- Jak tam ci się z nim układa?
- Nie za dobrze. Od tygodnia się nie widzieliśmy. Nie dzwonił do mnie.
- No to na co czekasz? Dzwoń do niego i umów się! Numer przecież znasz.
Fakt. Miałam numer Łukasza, więc czemu do niego nie dzwoniłam? Wzięłam telefon i wykrąciłam jego numer. Po chwili odebrał.
- Cześć, Pati - powiedział radośnie - Miło, że dzwonisz
- Cześć. Ja też się cieszę. Słuchaj, mam pytanie.
- Zamieniam się w słuch.
- Czy spotkałbyś się ze mną? Ostatnio długo się nie widzieliśmy ...
- A wiesz, że właśnie miałem do Ciebie dzwonić w tej sprawie?
- Naprawdę? - zdziwiłam się
- Oczywiście. To jak? W sobotę o 20?
- Może być. A gdzie?
- Wiesz co ... Spotkajmy się pod stadionem. Chciałbym ci coś pokazać
- Nietypowe miejsce, ale w porządku. - zgodziłam się
- Więc do zobaczenia - powiedział
- Do zobaczenia ... - powtórzyłam i rozłączyłam się
- "Gładko poszło ..." - pomyślałam
************************************************************************************************************************************
Środa, czwartek i piątek minęły szybko. Rano trening, potem obowiązki w domu i dodatkowa praca. To wszystko sprawiło, że straciłam poczucie czasu. Nadeszła sobota,
- Wiki! Widziałaś gdzieś moje buty? - zawołałam
- Może w lodówce? - zapytała przekornie
- Nie, już sprawdzałam
- To może w piekarniku?
O tym nie pomyślałam. Pobiegłam do kuchni, otworzyłam piekarnik i ...wyjęłam z niego szpilki.
- Ty w ogóle nie potrzebujesz szafki na buty - śmiała się
Rzeczywiście. Byłam tak roztrzepana, że rzucałam wszystko gdzie popadnie.
- Dobra kochana. Lecę, bo się spóźnię!
Wyszłam z mieszkania i zeszłam schodami na dół. Zegarek wskazywał 19.45, więc mogłam spokojnie przespacerować się na stadion. Gdy tam dotarłam, Łukasz już czekał. W ręku miał bukiet czerwonych róż.
- Cześć - powiedział i podszedł do mnie - Nie kazałaś na siebie długo czekać.
- Cześć - odparłam
- To dla ciebie - rzekł i wręczył mi bukiet
- Dziękuję, są prześliczne.
- Czułem, że ci się spodobają.
Uśmiechnęliśmy się. Jego oczy pojaśniały.
- Co takiego chciałeś mi pokazać? - zapytałam
Łukasz otworzył bramę stadionu.
- Ale tu przecież nie można ... - zaczęłam, ale w tej chwili złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Weszliśmy. Łukasz wprowadził mnie do budynku, cały czas trzymając za rękę. Serce powoli zaczynało przyspieszać.
- Dokąd idziemy? - spytałam znów
- Zaraz zobaczysz - odpowiedział mi tajemniczo
Byłam strasznie przejęta. Wędrowaliśmy korytarzami bez końca. W pewnym momencie weszliśmy na schody prowadzące ... na dach! Zdziwiłam się. Gdy dotarliśmy na górę, zaparło mi dech w piersiach. Mym oczom ukazał się widok na cały Dortmund. W oddali zachodziło słońce. Łukasz puścił moją rękę.
- Zachody słońca są cudowne - powiedział - Uwielbiam je
- To tak jak ja - odparłam i spojrzałam się na niego, a on to odwzajemnił
Podszedł do mnie bliżej. Serce waliło mi jak młotem.
- Wiesz ... Dawno nie spotkałem takiej osoby jak ty ... - wyszeptał i zbliżył się jeszcze bardziej.
Podszedł na tyle blisko, bym mogła poczuć na sobie jego spokojny, miarowy oddech. Odwróciłam się
- Łukasz ... - zaczęłam, ale nie skończyłam, bo on ... pocałował mnie! Straciłam nad sobą kontrolę. Łukasz trzymał mnie w mocnym uścisku i nie pozwalał odejść. Czułam, że muszę to przerwać, ale nie wiedziałam, dlaczego. Zresztą nie mogłam. On mi na to nie pozwalał. W pewnym momencie uścisk na chwilę się rozluźnił. Wykorzystałam ten moment i wyrwałam się z niego.
- Patrycja! - zawołał błagalnie, ale ja już byłam przy drzwiach
- Przepraszam ... - odrzekłam cicho i uciekłam
Czym prędzej zbiegłam po schodach i wybiegłam z budynku. Biegłam ile sił w nogach. Mijałam zdziwionych ludzi ze łzami w oczach. A on biegł za mną. W końcu jednak odpuścił, a ja, jak tchórz schroniłam się w zaułku. Nie wiedziałam, co robić. Chciałam tylko zapomnieć ...
Myślę, że ten rozdział nieco was zaskoczył :)
Co o nim sądzicie? Proszę o wasze opinie :)
Komentujesz ----> Motywujesz mnie!
Rozdział jak zwykle super! Łukasz jaki romantyczny :D Trochę zdziwiła mnie reakcja Patrycji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
no czekałam na łukasza ale ta akcja z tym pocalunkiem zdziwiłam się troszeczkę co teraz będzie dalej z ta miłością?
OdpowiedzUsuń