W Warszawie byłyśmy o 12:30. Akurat zaczęły tworzyć się korki. Z wielkim trudem dojechałyśmy do siedziby klubu. Najwidoczniej nie było nam pisane szybkie załatwienie tego problemu. Czekałyśmy trzy godziny na to, aż prezes nas przyjmie. Zrobił to zresztą z wielką łaską. Rozmowa nie toczyła się swobodnie.
- Pewnie wie pan dlaczego tu przyjechałyśmy.- zaczęłam- Chodzi o transfer, który klub zablokował.
- Z tego co wiem, to nie pani transfer został wstrzymany, tylko pani Koś.- odburknął niegrzecznie prezes
Zagotowało się we mnie. Jakim prawem wytyka mi moje postępowanie?! Byłam wściekła, ale postanowiłam tego nie okazywać. Spojrzałam na Wiki. Nie była załamana, zła, ani nawet smutna. Na jej twarzy malował się spokój. To mnie podniosło na duchu.
- Tak, wiem, że nie chodzi tu o mnie. Jednak razem z moją znajomą chciałabym o tym porozmawiać.- powiedziałam tak spokojnie jak tylko umiałam.
- Jeżeli sprawa nie dotyczy pani, nie powinna pani tu być. To sprawa poufna.- odparł
Zacisnęłam pięści tak, że paznokcie wbiły mi się w skórę. Jednak ze zdziwieniem stwierdziłam, że ów prezes ma rację. Wyszłam z gabinetu i usiadłam w poczekalni. Przed zamknięciem drzwi ostatni raz spojrzałam na Wiktorię. Zdziwiłam się. Nie przestraszyła się. Wręcz przeciwnie. Zauważyłam, że jej ulżyło. Uśmiechnęła się, jakby chciała powiedzieć: "Nie martw się, poradzę sobie". Zaniepokojona jej zachowaniem, czekałam na korytarzu. Czekałam na korytarzu. Czekałam długo, bo półtorej godziny. Myślałam, że podczas rozmowy z gabinetu będą dochodzić dźwięki kłótni, łamanych mebli lub chociaż huk roztrzaskanej doniczki, ale myliłam się. W pokoju prezesa była cisz. Ledwo mogłam usłyszeć jakiekolwiek słowo. W końcu oboje wyszli.
- Dziękuję, panie prezesie. Borussia będzie świetnym miejscem dla mnie.- powiedziała Wiktoria wychodząc
- Mam nadzieję, że uda się pani tam zaistnieć.- odrzekł uprzejmie i uśmiechem nas pożegnał
Zamurowało mnie. Od kiedy Wiki jest w komitywie z prezesem? Nie mogłam się nadziwić. Tymczasem moja przyjaciółka podeszła do mnie i, jak gdyby nigdy nic, zagadnęła:
- To co, może pójdziemy na kawę?
- Na jaką kawę?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.- Czy ja dobrze widziałam? On się do ciebie uśmiechnął? I zezwolił na transfer?! Jak ty to zrobiłaś?
- Zwyczajnie. Przedstawiłam mu wszystkie "za" i "przeciw" i tyle.- odparła spokojnie Wiki
- I to wystarczyło? Niemożliwe....
- A jednak! Sama nie mogę uwierzyć w to że, za kilka godzin znów polecę do Dortmundu. Tym razem na stałe. Życie jest jednak piękne!- zachwyciła się
Ja również nie pojmowałam decyzji prezesa, ale cóż... Mogłam się z niej tylko cieszyć. Przecież Wiktoria leci za mną do Dortmundu! Ba! Będziemy grać w jednym klubie! Byłam przeszczęśliwa.
- To co z tą kawą?- ponagliła Wiki
- Znam niezłą kawiarnię, tu za rogiem.- odrzekłam i razem wyszłyśmy z budynku.
Podoba wam się? Komentujesz -----> motywujesz mnie! :D
*nazwiska są zmyślone
Super rozdział! Świetnie, że Wiki jedzie do Dortmundu :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
http://mojeszczescietobvb.blogspot.com/
Fajny ,fajny ...;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny na dalsze rozdziały i ..
Zapraszam
http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/
Cieszę się, że ten prezes zezwolił na transfer Wiki i teraz obie dziewczyny mogą razem wyruszyć do Dortmundu :)
OdpowiedzUsuńhttp://estar-9-contigo.blogspot.com/
ha ha ha nie no ten prezes to debil a ja mysle ze mu sie oddala i jej pozwolil ns transfer i tyle xd wiesz ja tam wiem swoje i ty tez xd ale ta sprawa dziwnie wyglada bo wiesz tutaj taki potwor a tam taki grzeczny no nie no w czyms tu musi tu byc za ta sprawa czekam na wiecej hura jada do Dortmundu
OdpowiedzUsuńNie Wiki się mu nie oddała :D Po prostu ludzie się zmieniają :P
Usuń