Następnego dnia rano Wiki wzięła mnie w krzyżowy ogień pytań.
- No i co? Jak poszła rozmowa z Łukaszem? - zapytała nerwowo
- Kiepsko ... Na początku byłam stanowcza, ale kiedy on zaczął mnie prosić o wysłuchanie to wymiękłam ... - odparłam
- I co zrobiłaś? - ponaglała mnie
- Wysłuchałam go, a co miałam zrobić? Starałam się nie okazywać uczuć, ale kiedy odchodziłam było mi go tak żal, że nawet nie masz pojęcia!
- No to słabo - podsumowała Wiki
- Oj tak ... Chyba trochę przegięłam. Teraz to już na pewno nie zadzwoni ... - jęknęłam
- Zaraz, zaraz... Chciałaś, żeby dostał karę za to co zrobił temu, pożal się Boże, Marco, prawda? Chciałaś, żeby pocierpiał trochę, zgadza się? Więc dlaczego teraz masz pretensje i marudzisz?! Czy ty w ogóle wiesz czego chcesz? Jeżeli tak ci na nim zależy, to po co go tak zbeształaś? Trzeba było załatwić sprawę na spokojnie, z wyczuciem. A nie a`la "zimna jędza" ... Teraz cierp ciało, jak żeś chciało - zdenerwowała się
Rozumiałam Wiki. Cały czas zanudzałam ją tą sprawą z Łukaszem i Marco, a w ogóle nie interesowałam się nią! W końcu przyjaźniłyśmy się i warto by było od czasu do czasu zapytać się co u niej.
- Przepraszam. Za bardzo się przejęłam to sprawą. Przestanę o niej gadać. - zapewniłam - A co u ciebie i Kuby? Spotykacie się?
- Czasami ... - zaczerwieniła się znacząco
- Co to znaczy "czasami"? - wypytywałam dalej - Skoro nie chcesz, żebym mówiła o Marco i Łukaszu, to opowiedz mi o Kubie!
- Muszę? - spytała Wiki
- Nie masz wyjścia - uśmiechnęłam się
- No więc ... - zaczęła - Kuba i ja ... od kilku miesięcy ... spotykamy się ...
- I? - ciągnęłam ją za język
- Układa nam się ... Jak na razie wygląda to dosyć ... obiecująco - rzekła tajemniczo
- Widzę, że znalazłaś sobie adoratora - ucieszyłam się - Powoli zaczyna nam się tu układać. Miałaś rację. Dortmund jest nam przychylny
- Ja zawsze mam rację - odparła i zaśmiała się
**********************************************************************************************************************************
Nadeszła sobota. To był dzień naszego spotkania z Marco i Robertem. Słońce świeciło cały czas i było dosyć ciepło, jak na koniec października. Razem z Wiki po treningu zaczęłyśmy się szykować.
- Jak myślisz, co mam założyć? - zapytałam
- Może tę beżową sukienkę, w której byłaś na urodzinach Ulrike? - rzuciła Wiki
- Oszalałaś? - oburzyłam się - Jest jesień! Za chwilę może spaść deszcz i zrobić się błoto! A jak się ochlapię? Nie, to nie wchodzi w grę.
- No to może tą czarną, w której byłaś na spotkaniu z prezesem, wtedy w Warszawie? - zaproponowała
- To nie jest pogrzeb, tylko spotkanie grupki młodych ludzi. Zresztą, będzie mi za zimno. Czarny odpada - zaprotestowałam
- W takim razie załóż legginsy i tunikę! Będzie ci ciepło, a do tego będziesz wyglądać ładnie - zdenerwowała się
- To jest dobry pomysł! I do tego te czarne botki! Jesteś genialna! - zachwyciłam się i wysłałam jej całusa w powietrzu
Wystrojone i ciekawe spotkania dreptałyśmy chodnikiem w stronę nowo otwartej kawiarenki. Przez całą drogę zastanawiałyśmy się, jaki jest ten Robert. Jedyne co wiedziałyśmy to to, że jest piłkarzem. Reszta bbyła dla nas tajemnicą.
Punktualnie o 19 weszłyśmy do budynku. Panowie już tam na nas czekali. Marco zauważył nas pierwszy. Wyciągnął rękę, żeby pokazać, gdzie są. Z uśmiechem na ustach podeszłyśmy do stolika.
- Cześć, Marco - powiedziałam - To jest Wiki, o której tyle ci opowiadałam
- Miło mi cię poznać - zwrócił się do Wiktorii - To jest Robert. Znamy się z klubu. Robert, to jest Patrycja i Wiktoria
- Nie mówiłeś, że znasz takie piękne kobiety - rzekł zalotnie Robert
Obie zaczerwieniłyśmy się, ale zauważyłam, że Wiki bardziej. To dało mi do myślenia.
- To co dziewczyny? Kawa? - zaproponował Marco
- Jasne! Dla mnie latte, a dla Wiki cappuchino - poinformowałam
- Może pójdziesz ze mną? Wybierzesz deser dla siebie i Twojej przyjaciółki - poprosił mnie
- Jeżeli chcesz ... - odrzekłam i podeszłam do baru
Kątem oka zauważyłam rozmowę Wiki z Robertem. Mówili dosyć swobodnie. Często się uśmiechali
- "A co jeśli coś między nimi będzie? Przecież Wiki spotyka się z Kubą, więc nie może ... A może chce grać na dwa fronty? Nie, to do niej nie podobne." - myślałam wciąż spoglądając na stolik, przy którym siedzieli.
- Patrycja, halo! Tu Ziemia! Jesteś tam? - zawołał Marco i potrząsnął mną
- Hę? - ocknęłam się - Yyy ... Jestem, jestem. Co się stało?
- Pytałem się, które lody wolisz: kawowe czy kakaowe? - zapytał
- Kawowe. A dla Wiki ...- ... czekoladowe, wiem. Już mówiłaś - dokończył za mnie - Co się z Tobą dzieje? Jesteś jakaś nieobecna.
- Wydaje ci się! Lepiej chodźmy do Wiki i Roberta - zarządziłam i wycofałam się do stolika
Weszłam w sam środek ich rozmowy. To im jednak nie przeszkodziło. Gdy spojrzałam na Wiki, spostrzegłam, że ma maślane oczy! Wpatrywała się w Roberta jak w obrazek, zresztą z wzajemnością.
- Wiki, mogę cię prosić na sekundkę? - zapytałam i pociągnęłam ją za ramię do toalety.
- Pati? Co ty robisz?! Odbiło ci?! - gorączkowała się - Przerwałaś nam rozmowę!
- I całe szczęście! On cię kokietuje! Nie widzisz tego?! - zawołałam
- No i co? W końcu to jest facet, a nie jakiś laluś! Chyba o to chodziło, tak? - piekliła się dalej
- Ale przecież ty spotykasz się z Kubą! - wybuchłam - Wiesz, co by pomyślał widząc cię śliniącą się do Roberta? To by go zabolało!
- Zapomniał wół jak cielęciem był! - wypaliła nagle Wiki
- O co ci chodzi? - zdziwiłam się
- Widzę, że już zapomniałaś, co zrobiłaś Łukaszowi. Myślisz, że on nie poczuł się dotknięty widząc cię z Marco? Dla niego to był cios! Ale tobie oczywiście wolno kręcić z wieloma facetami, a mi nie.
- Nie porównuj tych dwóch spraw. Znacznie się od siebie różnią! - wściekłam się
- Mylisz się. One są identyczne - zaprzeczyła i wyszła z toalety
Byłam wściekła. Jak ona mogła mi to wypomnieć? To było nie fair. Prędko wyszłam za nią i spostrzegłam, że rozmawia z chłopakami.
- Muszę już iść, wypadła mi nagła sprawa, która nie może czekać. Przykro mi, że tak się kończy nasze spotkanie. Musimy kiedyś to powtórzyć - powiedziała i wyszła z kawiarenki. Przed wyjściem posłała mi zimne spojrzenie.
- Pati, co się stało? Czemu Wiki wybiegła jak oparzona? Pokłóciłyście się? - zapytał Marco
- Nie ... - odrzekłam, ale bez przekonania - Wiki musiała ... spotkać się z trenerem. Ma do niej ważną sprawę
- O 20? - zdziwił się - Dziwny ten wasz trener ...
- Tak ... Bardzo ... - jęknęłam i usiadłam przy stole
Przez całe nasze spotkanie zastanawiałam się nad słowami Wiki. W końcu doszłam do wniosku, że, niestety, miała rację. Zwróciłam jej uwagę, za coś, co sama popełniłam. Poczułam się głupio i niezręcznie. Marco i Robert to widzieli.
- Nie widzę sensu przedłużania tego spotkania - powiedział Robert i wstał - Lepiej jak przełożymy je na inny termin
- Tak,to dobry pomysł - przytaknął Marco - Chodź Pati, odprowadzę cię
- Nie dzięki ... Wrócę sama ... Przepraszam, że zniszczyłam ten wieczór. Nie powinnam była kłócić się z Wiki akurat tu i teraz. Musimy to nadrobić - rzekłam smutno i odeszłam do stolika
W czasie powrotu do domu myślałam, jak przeprosić ją za swoje zachowanie, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zmęczona i wściekła na siebie skierowałam się uliczką w stronę mojej kamienicy ...
Proszę! Jest długi, ale mam nadzieję, że fajnie się go czyta :)
Co według was będzie działo się dalej?
ją myślę że pod kamienica spotka Łukasza ale to takie moje przypuszczenia a jak do rozdziału to pierwsza kłótnia Wiki i Pati
OdpowiedzUsuńSuper rozdział .
OdpowiedzUsuń:)