czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 31

- Znowu cię poniosło! Znowu Marco jest w szpitalu! Znowu przez ciebie! Czy ty możesz choć raz zapanować nad emocjami?! - krzyczałam wniebogłosy, tak, że echo niosło się po mieszkaniu - Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby go tknąć?!
- Jak to co?! Ten typ zaczął cię całować! Niby jak miałem zareagować?! Miałem się ucieszyć?! - odparł mi na to Łukasz
- Nie musiałeś od razu rzucać nim o ścianę! Marco leży teraz w szpitalu z rozciętą głową! Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że on znów musi mieć przerwę w grze? Ba! musi się teraz męczyć z okropnym bólem! - wybuchłam
   W przypływie gniewu zaczęłam rzucać o rzeczami, które akurat miałam pod ręką. Pech chciał, że na stole leżała tylko moja bransoletka, którą kiedyś dostałam od Łukasza. Nie zastanawiając się długo, cisnęłam nią na ścianę. Potem popatrzyłam na winowajcę i znów zaczęłam krzyczeć.
- Nie waż się go więcej tknąć! Rozumiesz?! Nigdy! Nie zbliżaj się do niego i do mnie! Zapomnij, o tym wszystkim co między nami było! Wynoś się! Nie chcę cię tu więcej widzieć! - wrzeszczałam, rzucając przy tym cukierniczką, która z hukiem rozbiła się o podłogę.
   Łukasz nic nie odpowiedział. Patrzył się na mnie swoimi niebieskimi oczyma pełnymi bólu i smutku. Przez chwilę w mieszkaniu zapanowała przeraźliwa cisza.
- Widzę, że już nie jestem dla ciebie ważny ... - powiedział cicho po chwili - Czułem, że to się tak skończy .... Kiedy tylko pojawił się Marco ... Właściwie wiedziałem o tym od samego początku ...
   Zatkało mnie. Nigdy nie widziałam tak rozbitego Łukasza. Jednak mój gniew nie minął. Miałam cały czas pretensje do niego za Marco.
- Przynajmniej wiedziałeś, co cię czeka... Teraz wyjdź z tego mieszkania, zapomnij adres, zapomnij o tym, że coś nas łączyło ... - rzekłam odwracając się w stronę drzwi.
   Łukasz posłusznie wyszedł, nic nie mówiąc. Po prostu wyszedł. Zniknął.
**********************************************************************************************************
   Po wyjściu Marco ze szpitala, zaczęłam go inaczej traktować. Można by rzec, że ... ulgowo. Nie było już między nami takiego dystansu, jak przedtem. Wręcz przeciwnie, byliśmy sobie bliżsi. Chciałam zapomnieć o wszystkich problemach, a szczególnie o tej kłótni z Łukaszem. Spotkania z Marco pomagały mi w tym. Po kilkunastu randkach zdążyliśmy się dobrze poznać. Byliśmy tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyliśmy szybko przemijającego czasu.
   Do Dortmundu zawitała wiosna. Dłuższe dnie, krótsze noce, więcej słońca ... Pierwsze wiosenne tygodnie dały mi niesamowity zastrzyk energii. Wszystko wydawało mi się teraz takie proste i oczywiste. Marco i ja spędzaliśmy ze sobą coraz więcej czasu. O Łukaszu już nie myślałam. Byłam szczęśliwa bez niego. Czułam się jak we śnie. Jednak rzeczywistość przerwała ten wspaniały sen bardzo brutalnie.
   Był 1 kwietnia, prima aprilis. Deszcz lał, a wiatr zacinał prosto w twarz.
-" No tak ... Kwiecień-plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata ... " - pomyślałam, patrząc przez okno.
   Nagle zadzwonił telefon. Na ekranie wyświetlił się numer Łukasza.  Zdziwiona, odebrałam.
- Tak, słucham - rzekłam spokojnie.
- Halo? Patrycja? To ty? - zapytał zaniepokojony
- Tak. Co się stało? - zapytałam lekko podenerowana
- Stało się coś strasznego! - wykrzyczał- Hej, uspokój się! Czemu jest tak głośno? Co się tam dzieje? - pytałam coraz bardziej zdenerwoana
- Wiki .... - zaczął i zamilkł
- Co Wiki? Co z nią?! Łukasz, jesteś tam?! - ponagliłam
- ... ona chyba nie żyje ... - dokończył powoli
   Serce mi zamarło. Na chwilę straciłam kontakt z otoczeniem. W głowie kłębiło mi się tysiąc myśli. Nie mogłam uwierzyć w to, co przed sekundą usłyszałam. Przez moment myślałam nawet, że to primaaprilisowy żart. Z tego namysłu wybudził mnie dźwięk roztrzaskującego się telefonu, który wypadł mi z ręki. Próbowałam go poskładać, ale ręce trzęsły mi się niemiłosiernie i wszystko leciało na podłogę. Wtedy jednocześnie płakałam, wrzeszczałam i Bóg wie, co jeszcze robiłam. W końcu jednak opamiętałam się, zapanowałam nad rękoma i złożyłam telefon. Gdy tylko się włączył oddzwoniłam do Łukasza i wybiegłam z mieszkania.
- Łukasz, gdzie ty do cholery jesteś?! - zapytałam zbiegając po schodach
- Pod ... niedaleko ... tuż ... - jąkał, ale nie był w stanie nic konkretnego powiedzieć
- Łukasz, skup się! Gdzie-teraz-się-znajdujesz?! - powtórzyłam wściekła
- Pod ... domem ... Kuby ... - odparł po krótkiej chwili
   Rozłączyłam się. Doskonale pamiętałam, gdzie on mieszka. Wybiegłam z kamienicy i rzuciłam się do samochodu. W ciągu kilku sekund znalazłam się na głównej drodze Dortmundu. Mijałam innych kierowców z dziką prędkością. Po drodzę fotoradary zrobiły mi chyba z tysiąc zdjęć. Zajechałam pod kamienicę z piskiem opon. Przy bramie wjazdowej stała już karetka i tłum gapiów. Na schodach siedział zapłakany, młody chłopak, a nad nim stał Łukasz. Starał się go pocieszyć, ale nie wychodziło mu to za bardzo. W tym chłopaku rozpoznałam Kubę. Szybko do nich podbiegłam.
- Kuba, Łukasz, co się stało?! Gdzie jest Wiki?! - zapytałam bliska rozpaczy
- Ona ... - zaczął Kuba, ale w tej chwili z klatki wyszli czterej mężczyźni
   Moim oczom ukazał się straszny widok. Ów czterej mężczyźni, w rzeczywistości sanitariusze, wynosili na noszach osobę. Tą osobą była Wiki. Jej twarz była blada, oczy otwarte i puste, wpatrzone w dal. Z ust płynął jej cieniutki strumyczek krwi. Czoło przewiązane było bandażem, co oznaczało, że musiała znajdować się pod nim rana. Podeszłam powoli do nosz. Wtedy zauważyłam unieruchomioną, złamaną rękę. Gdy podeszłam jeszcze bliżej, zauważyłam czerwony ślad na jej szyi. Sanitariusze migiem zapakowali Wiki do karetki. Nagle nogi ugięły się pode mną. Zdążyłam jeszcze podejść do Kuby i Łukasza, gdy oczy zaszły mi mgłą. Upadłam. Ostatnim widokiem była odjeżdżająca karetka. W głowie dudnił mi jej sygnał i głosy innych ludzi. Nastała ciemność...


Mam nadzieję, że już pod tym rozdziałem będzie więcej niż 3 komentarze :)
Jak myślicie:
Co się stało Wiki?
Czy przeżyje? 
Komentujesz ------> Motywujesz mnie!!
zapraszam was serdecznie na blog, który prowadzę razem z koleżanką -----> http://pilkanoznamoimskarbem.blogspot.com/

3 komentarze:

  1. No to się porobiło :/ Mam nadzieję, że z Wiktorią będzie dobrze.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. wiki przeżyje jest dzielna ona musi być z Kuba a pati z Lukaszem

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny!.; ))
    Wiki napewno przeżyje bo jest dzielna.!!
    czekam na kolejny rozdział.!;*
    Buziaki.;*

    OdpowiedzUsuń