sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 32

 - Pati, spokojnie ... Wszystko będzie dobrze, zobaczysz ... - dudnił mi w głowie głos Łukasza.

   Na chwilę odzyskałam przytomność. Byłam w samochodzie.

- Kuba, ile jeszcze?! - wrzasnął Łukasz

- Zaraz dojedziemy ... - odparł smutno Kuba

   Nie wiedziałam, co się dzieje. Dlaczego jestem w samochodzie? Co się stało? Gdzie jest Wiki? Nie pamiętałam tego. 

- Pati! Nie zasypiaj! - krzyknął Łukasz, ale było już za późno.

***************************************************************************************************************************

   Przebudziłam się w szpitalnym łóżku. Nade mną stała pielęgniarka i zmieniała mi kroplówkę. Maska tlenowa, którą miałam na ustach przeszkadzała mi w oddychaniu. Chciałam ją ściągnąć, ale ... nie miałam siły. Lampa znajdująca się na suficie oślepiała mnie swoim światłem. W pewnym momencie zaczęła się kręcić. Z każdą chwilą kręciła się mocniej i mocniej. Poczułam mdłości i wtedy zapadła ciemność. W tej ciemności ujrzałam kilka ludzkich twarz. A konkretnie sceny z mojego życia! Kłótnie z Łukaszem, spotkania z Marco, treningi ... Kilka ostatnich miesięcy ... Potem znów nastał mrok.

   Nie wiem, ile godzin spałam. Gdy się obudziłam, Łukasz już stał nade mną i gładził mnie ręką po czole. Obok niego, na stojaku, wisiała kroplówka dość pokaźnych rozmiarów.

- Gdzie jest Marco? - zapytałam pół żywa

- Jeszcze nie przyjechał ... - odrzekł mi spokojnie

   Spojrzałam przez okno. Był wieczór, deszcz ciągle lał.

- Który jest dzisiaj? - zapytałam ponownie

- 3 kwietnia - odparł Łukasz - Spałaś trzy dni. Lekarze powiedzieli, że miałaś osłabiony organizm i dlatego to tak długo trwało.

   W tym momencie nad głową zapaliła mi się żarówka.

- Gdzie jest Wiktoria?! Co z nią?! Ona żyje?! - wrzasnęłam i zaczęłam płakać

- Spokojnie, nie denerwuj się! - próbował mnie uspokoić - Ona ...

- Co?! Mów! - ponagliłam

- Ona jest w śpiączce - odpowiedział i usiadł na krześle - Lekarze nie wiedzą dlaczego. Twierdzą, że mogła dostać jakiegoś wstrząsu i to ją spowodowało ...

   Załamałam się. Myślałam, że wszystko zaczyna się układać. Nie sądziłam, że los spłata mi takiego figla. W jednej chwili zawalił mi się cały świat. Nagle poczułam silną potrzebę zobaczenia Wiki.

- W której ona leży sali? - zapytałam, podnosząc się z łóżka

- Pati, ty nie możesz ... - zaprotestował Łukasz

- Czego nie mogę?! Zobaczyć mojej przyjaciółki?! Tego mi zabraniasz?! - wściekłam się - A ty co byś zrobił, gdyby tu leżał Kuba?! Masz natychmiast zawieźć mnie do sali Wiktorii!

- A co jeśli tego nie zrobię? - postawił się

- To sama się tam dostanę. Nawet gdybym miała się czołgać - rzekłam stanowczo

   W tej sytuacji Łukasz nie miał innego wyjścia, jak pójść po wózek i zawieść mnie do Wiki. Jechaliśmy zimnym i pustym korytarzem. Mijaliśmy mnóstwo pacjentów z różnymi urazami. Personel biegał w tą i z powrotem. Czułam się tak, jak wtedy, gdy Wiki leżała pobita w szpitalu. Jak na złość, właśnie teraz to wszystko do mnie wróciło. Te poszukiwania, ten strach ... I Łukasz, cierpliwie szukający jej razem ze mną.

  Wjechaliśmy do dużej sali, a właściwie jej przedsionka. Łukasz punkął lekko w drzwi. Wtedy z sali wyszła młoda lekarka, mniej więcej po trzydziestce.

- Pani doktor, czy mogę do niej wejść?- zapytałam z nadzieją w głosie

- Cóż ... Pacjentka jest w śpiączce, więc nie skontaktuje się pani z nią ... - odparła

- Proszę ... - rzekłam ze łzami w oczach.

   Ten widok zmiękczył jej serce. Wpuściła nas do niej na 5 minut. Tyle mi wystarczyło, żeby kompletnie się rozkleić. Wiki, podłączona do mnóstwa urządzeń, leżała w bezruchu. Ekran stojący tuż obok łóżka, pokazywał częstotliwość, z jaką biło jej serce. Biło powoli, ospale, ale biło. I za to dziękowałam losowi. Gdy złapałam ją za rękę, poczułam przeraźliwy chłód. Twarz wciąż była blada jak ściana. I tylko oczy były zamknięte.

- Patrycja ... Musimy już wracać ... - powiedział łagodnie Łukasz i cofnął wózek.

  Ostatni raz spojrzałam na Wiki. Może mi się wydawało, może mi się to przywidziało, ale spostrzegłam na jej twarzy lekki uśmiech. Ten ciepły, serdeczny uśmiech, który mówił tylko jedno: "Wszystko będzie w porządku".

*****************************************************************************************************************************

   Po wyjściu ze szpitala popadłam w depresję. Nic nie było takie jak dawniej. Nie było Wiki, nie było naszych wspólnych rozmów, naszych kłótni ... Nie było jej na treningach, na meczach... Była za to w moich myślach i snach i to było moim jedynym pocieszeniem. Nie raz w nocy śniłam o tym, że się wybudza, że wraca do zdrowia. Nie raz płakałam w nocy, bo zobaczyłam jej śmierć. Te sny były okropne i wspaniałe za razem. Ale to jedyne co miałam. Nie odwiedzałam jej w szpitalu, bałam się tego. Bałam się jej widoku, tych maszyn, tej bladej twarzy ...

   Przez cały czas był przy mnie Łukasz. W szpitalu podtrzymywał mnie na duchu, poza nim także. Marco był w tym czasie u dziadków, w Saksonii.  Miał zostać u nich przez następny miesiąc. Co prawda dzwonił do mnie, ale to mi go nie zastępowało. Miałam żal, że nie jest tu ze mną i mnie nie wspiera. Łukasz natomiast miał wyjechać z Dortmundu dopiero w Wielką Sobotę, więc mieliśmy jeszcze trzy dni.

- Słuchaj, Łukasz ... - zaczęłam niepewnie - Chcę cię przeprosić, za to jak cię ostatnio potraktowałam. Trochę mnie poniosło ...

- Niech zgadnę, impuls? - zaśmiał się

- Tak, chyba tak ... - odparłam i zaczerwnieniłam się

- Rozumiem. Mnie też ostatnio często ponosi. Staram się nad tym panować, ale czasem się to nie udaje ... - rzekł

- Słyszałam, że jest na to całkiem niezły sposób

- Tak? Jaki? - zdziwił się

- Wdech, policz do dziesięciu, wydech - poinformowałam

   Łukasz wypróbował ten sposób, po czym uśmiechnął się szeroko, tak, jak tylko on potrafi.

- Muszę ci coś wyznać - rzekł nagle

- Co takiego? - zaciekawiłam się

- Ten sposób ... nie działa ..

   Wybuchnęliśmy gromkim śmiechem. Znów poczułam się szczęśliwa u jego boku.

- Nie martw się, Wiki się wybudzi ... - pocieszył mnie i mocno przytulił

- Skoro tak mówisz... - odrzekłam i schowałam głowę w jego bluzę


Co o tym sądzicie? Czy Wiki się obudzi?
Komentujesz -------> Motywujesz mnie!

2 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze genialny!
    Dobrze, że Pati ma przy sobie Łukasza :)
    Pozdrawiam i czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział.; )
    Dobrze że Pati znów pogaduje się z Piszczkiem..; )
    Czekam na kolejny.;*

    OdpowiedzUsuń