Po 4 godzinach lotu, dotarłam do Mediolanu. Słońce świeciło wesoło. Na dachach budynków znajdowała się cieniutka, topniejąca już warstwa śniegu. Temperatura była wyższa niż w Dortmundzie, ale nie była zbyt wysoka. Mniej więcej 5-6 stopni Celsjusza.
Na lotnisku było gwarno. Ludzie witali i żegnali swoich najbliższych. Wokół mnie co chwila przebiegały wesołe dzieci. Ledwo doszłam do punktu informacyjnego.
- Przepraszam, czy ma pani może jakiś przewodnik po mieście? - zapytałam dość sztywnym włoskim
- Oczywiście, proszę - odrzekła z uśmiechem ekspedientka i podała mi folder
Mijając gromady ludzi, wydostałam się na zewnątrz. Jakimś cudem udało mi się złapać taksówkę. Poprosiłam taksówkarza, żeby zawiózł mnie do najbliższego hotelu. Podczas jazdy, byłam oszołomiona pięknem tego miasta. Zabytkowe kamieniczki, piękne kościoły, obszerne rynki i wspaniałe ratusze robiły wrażenie.
Gdy dostałam się do pokoju hotelowego, od razu zadzwoniłam do Łukasza.
- Nareszcie! Już myślałem, że nie zadzwonisz! Co tak długo?! Bałem się o ciebie! - pieklił się
- Spokojnie! Nie panikuj! Lot był spokojny. Co prawda zachwiało nami nad Alpami i odpadło nam podwozie, ale dolecieliśmy - poinformowałam
- Że co?! - wykrzyknął zdenerwowany
- Oj, żartowałam! - zaśmiałam się - Od kiedy jesteś takim panikarzem?
- Odkąd jesteśmy razem - odparł wzdychając ciężko
- Łukasz, masz się nie martwić! Poradzę sobie. Nawet nie masz pojęcia jakie to miasto jest piękne! Te budynki, ryneczki ... Coś niesamowitego! - zachwyciłam się
- Właściwy człowiek, na właściwym miejscu - podsumował
Zaczerwieniłam się
- Wiesz, Łukasz, nie mogę długo rozmawiać. Jest 14 i chciałabym jeszcze pozwiedzać trochę, zanim spotkam się z prezesem - rzekłam po chwili
- O której masz to spotkanie? - zapytał
- O 16. Muszę już kończyć. Trzymaj się i pamiętaj, że cię kocham! - poleciłam i rozłączyłam się
Po krótkim odpoczynku udałam się na zwiedzanie. Na mojej mapie zaznaczyłam sobie kilka miejsc, między innymi Galerię Wiktora Emmanuela, Katedrę Mediolańską, Via Dante, Piazza Cordusio czy Stadion Giuseppe Meazzy. Ten ostatni obiekt spodobał mi się najbardziej. Po półtorej godzinie wróciłam do hotr\elu, aby przygotować się na spotkanie.
Na miejsce dotarłam o 15.55. Prezes już na mnie czekał. Odbyliśmy krótką rozmowę, podczas której pan Crudo przeglądał szczegółowo dokumenty. Po około godzinie byłam wolna. Wracając do hotelu zakupiłam gazetę, w celu znalezienia mieszkania. Na moim koncie przez rok uzbierało się sporo pieniędzy, więc mogłam sobie na nie pozwolić. Zmęczona całym dniem, zasnęłam w łóżku.
**********************************************************************************************************************
Następnego dnia, czekał mnie trening w nowej drużynie. Po szybkim śniadaniu, udałam się na nasz stadion, Campo sportivo URI. Na boisku zebrała się cała kadra i wykonywała rozgrzewkę. Dołączyłam do niej. Potem trener, Paolo Mincioni przedstawił mnie i rozpoczęliśmy żmudny trening. Podczas jego trwania okazało się, że przerastam możliwościami niektóre zawodniczki. Wiele rzeczy, które miałam opanowane, one dopiero poznawały. To mnie uspokoiło.
Po 9 godzinach trenowania, rozeszłyśmy się do domów. Kiedy znalazłam się w pokoju, zadzwoniłam do Wiki.
- No proszę, proszę ... W końcu do mnie zadzwoniłaś. Myślałam, że się nie doczekam - zaśmiała się serdecznie
- Wiesz, co? Mediolan to wspaniałe miejsce - rzekłam - Już pokochałam to miasto
- Szybko się uwinęłaś - zakpiła - A co w nim takiego szczególnego?
- Wszystko. I nie kpij sobie. Gdybyś to była, też by ci się tu spodobało - odburknęłam
- Dobrze, już dobrze. Jak tam drużyna? - zapytała
- Jest w porządku - odparłam - Dziewczyny obiecały podszkolić mój włoski, bo na razie cienko mi idzie. Trener jest całkiem miły. Trochę mało się uśmiecha, ale to się zmieni, kiedy zobaczy moje figle. Mamy całkiem przyzwoity stadion. Ogólnie jest lepiej niż myślałam
- A Łukasz? - wypaliła nagle
- Łukasz ... Łukasz musi się pogodzić z moim wyjazdem. W końcu jest już dorosły - podsumowałam - Zresztą Włochy to nie koniec świata. Możemy się widywać
- To prawda - przytaknęła
- A u ciebie jak jest? Trzymasz się? - zapytałam troskliwie
- Pewnie - przytaknęła - Londyn jest wspaniały. Co prawda pogoda nie rozpieszcza, ale już się przyzwyczaiłam. Dasz wiarę, że naszym trenerem jest kobieta? Laura jest bardzo wymagająca, ale daję radę. Jestem przyzwyczajona do ciężkich warunków. Dziewczyny też są okej. Szczególnie Natalie i Yvonne. Szybko się zaaklimatyzowałam. Zdążyłam ustrzelić hat-tricka i zjednać sobie kibiców.
Byłam zaskoczona jak dobrze nam idzie. Rozmawiałam z Wiki prawie dwie godziny. Opowiadałyśmy sobie o wszystkim. Potem zmęczona całym dniem, położyłam się i odpłynęłam w krainę piłkarskich snów.
Mam nadzieję, że końcowe rozdziały się wam podobają :)
Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga:
Oraz blog mojej przyjaciółki:
W oby dwóch blogach przydałaby się codzienna dawka motywacji w postaci komentarzy <3
Rozdział super!
OdpowiedzUsuńDobrze, że dziewczynom dobrze się układa w nowych klubach :D
Pozdrawiam ;*
Rozdział świetny.;D
OdpowiedzUsuńFajnie że dziewczyną się układa w klubach.;DD
Buziaki:*
Rozdział jak zwykle genialny :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next'a :D
No proszę :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wszystko jest dobrze :D
Czekam na ostatni rozdział i epilog z niecierpliwością :D